Picture
Na samym początku muszę zaznaczyć, że mam spory problem z tym albumem... Po pierwsze dlatego, że w różnych rejonach świata ukazało się naprawdę mnóstwo jego rozmaitych wersji, różniących się od siebie oprawą graficzną oraz, w mniejszym stopniu, także repertuarem. Po drugie - mimo że poszczególne kawałki naprawdę "mają moc", brakuje im producenckiego szlifu. Albo inaczej - są one w mojej ocenie jakby nieco "przeprodukowane", tak aby na siłę nadać albumowi industrialnego brzmienia. Brzmienia, które pod względem aranżacji mogło zostać dopracowane lepiej... Ale jako że to debiutancka płyta zespołu, wyprodukowana na dodatek wyłącznie przez jego członków, jestem w stanie przejść nad wspomnianymi przywarami do porządku dziennego...

Album otwiera bardzo mocny numer, zatytułowany "Pig Society". Tytuł wymowny, a poza tym doskonale oddaje niepoprawne i antysystemowe usposobienie członków zespołu. A co tu dużo ukrywać - zwariowani metalowcy z Dope szczerze nienawidzą Ameryki z jej próżnym mentalnie i komercyjnym do bólu stylem życia. Da się to odczuć w wielu piosenkach, w tym dość ciekawej interpretacji kultowego kawałka hip-hopowej formacji N.W.A., "Fuck tha Police".

Pod względem tekstowym Edsel Dope, czyli wokalista i tekściarz, a zarazem lider grupy, którego specyficzne nazwisko dało notabene nazwę całemu zespołowi, jest raczej przeciętnym autorem. Swoją nienawiść potrafi wyrazić na dość wiele sposobów, jednak geniuszem w pisaniu niepoprawnych politycznie piosenek bym go nie nazwał. Pod względem wokalnym również nie zaskakuje oryginalnością - w industrialnym metalu wielu śpiewało już podobnie, niemniej jednak jego wykonanie jest przynajmniej poprawne. Aczkolwiek po którymś już kolejnym przesłuchaniu wokal Edsela Dope'a może wydawać się nieco monotonnym.

W sferze muzycznej możemy spodziewać się dość interesującego brzmienia, które najzwięźlej można by określić mianem alternatywnego metalu industrialnego. Jak pisałem na początku, wspomniane brzmienie cierpi nieco z powodu mankamentów produkcyjnych, niemniej jednak tragedii tu nie ma i jeśli przyzwyczaimy się do "miękkiego" brzmienia perkusji (miejscami trąci tanim automatem z lat 80., co bodajże mi najbardziej w przypadku aranżacji przeszkadzało) oraz zbyt przenikliwego basu, stwierdzimy, że "Felons and Revolutionaries" jest całkiem w porządku wydawnictwem. Dość często na niniejszym albumie, co w przypadku grupy grającej industrial metal nie powinno dziwić, można usłyszeć elektroniczne i samplowane wstawki, co dodatkowo nadaje całości oryginalnego charakteru.

Jednoznaczna ocena albumu "Felons and Revolutionaries" grupy Dope jest dla mnie nieco kłopotliwa... Niby wszystko jest tu (prawie) jak należy...  Aczkolwek wydaje mi się, że ukazanie się tego wydawnictwa w takim kształcie wynikło niejako z przypadku. Dlaczego? Kupisz sobie tę płytę w sklepie A i masz 12 piosenek, kupisz tę samą płytę w sklepie B i masz 13 piosenek, zaś kupując jeszcze raz tę samą płytę w sklepie C możesz mieć nawet 14 piosenek! Albo masz na okładce płyty napisane jak byk, że na tracku trzecim znajduje się kawałek pt. "Everything Sucks", podczas gdy w rzeczywistości jest to remix tego utworu w wykonaniu Andy'ego Wallace'a. Nie wiadomo po prostu, czy kupujesz edycję z wersją oryginalną, czy z remiksem! A wszystkie wydania albumu zostały zrealizowane przez Epic Records, więc za taki stan rzeczy odpowiadają producenci wykonawczy wspomnianej wytwórni i ciężko winić tu za zamieszanie członków zespołu... Swoją drogą polecam 14-kawałkową edycję niniejszej płyty, albowiem zamykający ją utwór pt. "You Spin Me 'Round (Like a Record) jest niezwykle łatwo wpadającym w ucho przebojem. Tak, wspomniany utwór to cover grupy Dead or Alive, jednak interpretacja "bazowego" kawałka w wersji zespołu Dope jest naprawdę godna uwagi.

Na koniec kilka ciekawostek związanych z niniejszym albumem, a raczej wchodzącą w jego skład piosenką pt. "Debonaire". Wspomniany utwór wykorzystano w soundtracku do filmu "Szybcy i wściekli" ("The Fast and the Furious") - można go usłyszeć w scenie uderzenia oddziału SWAT. Ponadto "Debonaire" był także kawałkiem lecącym w intro gry video o wrestlingu wydanej przez firmę Acclaim, która to gra nosiła nazwę ECW Anarchy Rulz. No i w końcu opisywaną piosenkę obdarzył szczególnym upodobaniem amerykański wrestler Rhino, życząc sobie, by to właśnie ten utwór był puszczany każdorazowo, kiedy wchodzi on na ring.


Podaję linka do albumu w mp3: http://narod.ru/disk/8830697000/1999%20-%20Felons%20And%20Revolutionaries.rar.html
Strona hostingowa jest po rosyjsku, dlatego polecam skorzystać z Google Translatora lub czegoś podobnego. Najlepsza jakość w sieci - 320kbps - oraz najbardziej rozbudowana, 14-kawałkowa wersja albumu.